Wspomnienia

O spotkaniach rodzinnych

Już wcześniej nadmieniłam, że nasza rodzinna chałupa bardzo często rozbrzmiewała muzyką i śpiewem, zwłaszcza wtedy, kiedy tatunio z przyczyn zdrowotnych nie grywał już na weselach. Nie zapominała o nim jednak rodzina, przyjaciele i znajomi rozmiłowani w jego grze skrzypcowej. Każde z odwiedzin braci, kuzynów czy przedstawicieli dalszej rodziny kończyły się grą na skrzypcach, śpiewami, a często tańcem. Wszyscy w rodzinie mieli swoje ulubione oberki i spotkania zwykle zaczynały się prośbą: „Józiu, zagraj tego mojego”.

Sypały się wtedy przyśpiewki związane z dawnymi przeżyciami, szczególnie – zawodami miłosnymi. Tatunio grał zapamiętale, jakby był w nieokreślonym amoku, a stryjom płynęły łzy wzruszenia.

Jako dziecko zastanawiałam się często, czemu oni płaczą, ale po latach sama to czynię, kiedy słyszę skrzypce. Doskonale pamiętam, jeszcze z rodzinnego domu, odwiedziny stryja Antka Kędzierskiego mieszkającego w Szczecinie. Jego śpiewy, gwizdy i zwykle – morze łez.

Gdy zamieszkałam już w Stargardzie, stryj Antek odwiedzał nas przy okazji wizyt tatunia. I znowu śpiewom, wspomnieniom z lat młodości nie było końca. Znowu płynęły łzy. Wzbudzało to sensację wśród sąsiadów, którzy wysiadywali na balkonach lub na ławkach pod blokiem.

Aj grojze mi Józiniu, a bo jo lubię słuchać
A jak ci statki zginóm, a pójdzimy ich szukać

Oj starymu, starymu, a za piecym zagrodzić
A młodymu, młodymu, a do dziewcyny chodzić

A starymu, starymu, a cerwone jabłusko,
Aj młodymu, młodymu, a dziewcynę na łózko

Aj wtedy mi się wtedy, a moja spodobała
A jak se nad potockim, a nózki umywała

Oj, miołym kochaneckę, a takóm jak palec
A myszy mi jóm zjadły, a myślały, że smalec

Oj, moja gorzołecko, a miołym cię nie pijać
Aj, pomyślołem sobie, a na cóz bede zbijać

Oj, żeby tato wiedzioł, a jaki jo miłosny,
A to by mnie ozynił, a nie cekołby wiosny